Sunday, January 6, 2019

09. Blaise, zły Malcolm i pączki

   - Obudziłem cię? - spytał Blaise w niedzielny poranek, gdy zaspana odebrałam połączenie.

   - Nie gniewam się - skłamałam. Choć muszę przyznać, że była to najprzyjemniejsza pobudka od dłuższego czasu.

   - Dobrze, moja droga. Chciałbym umilić ci niedzielę, co ty na to? - Usiadłam i przetarłam oczy, zastanawiając się, czy aby na pewno dobrze usłyszałam.

   - Jasne, myślę że znajdę dla ciebie chwilę - droczyłam się z nim.

   Samą siebie szokowałam tym, jak bardzo moje myśli o nim, różniły się od czynów, czy słów jakie do niego wypowiadałam. W głowie moja ekscytacja jego osobą sięgała zenitu, jednak gdy miałam z nim do czynienia w świecie realnym, starałam się brzmieć możliwie jak najbardziej obojętnie. To był dobry znak. Może była dla mnie nadzieja na choć jedną udaną relację z mężczyzną.

   - Wspaniale. W takim razie widzimy się po południu?

   - A cóż to za dziwna pora? - spytałam, zerkając na budzik stojący na szafce nocnej. Dochodziła godzina dziesiąta.

   - Chcę spędzić z tobą jak najwięcej czasu, zanim jutro wpadnę w wir pracy. - Imponujące.

   - Brzmi rewelacyjnie. W takim razie wpadnij do mnie. Do zobaczenia, Blaise - powiedziałam i zakończyłam połączenie, w duchu skacząc z radości jak wariatka.

   Zeszłam do kuchni, gdzie zastałam Malcolma, sączącego herbatę przez zaciśnięte wargi. Spiął się, gdy mnie zobaczył, jednak za wszelką cenę chciał ukryć ten fakt, odwracając wzrok. Patrząc na niego zalewała mnie fala poczucia winy i wiedziałam, że jestem bliska zażegnania tego sporu.
   Od jego powrotu do Australii minął już prawie tydzień, jednak w domu spędzał dopiero drugi poranek. Gdy tylko przyleciał, zatrzymał się u Mirandy, która wynajmowała bliźniaka na obrzeżach miasta. Wcześniej nie mogłam powiedzieć o dziewczynie złego słowa, naprawdę. Bardzo ją lubiłam i wiedziałam, że mogę na nią liczyć. Jednak odkąd mój brat zaczął stawiać ją wyżej ode mnie, miałam ochotę wbić jej coś w oko, zepchnąć ze schodów, albo powyrywać te sztuczne loki. Nawiasem mówiąc, działała mi na nerwy jak mało kto, choć nawet jej nie widywałam.
   Nie widywałam i nie miałam zamiaru suki widywać.

   Napełniłam szklankę zimnym mlekiem i upiłam łyk, mierząc brata wściekłym spojrzeniem. On udawał, że tego nie widzi i kompletnie mu to nie przeszkadza, jednak nadal pozostawał spięty.

   - Usiądź - powiedział w końcu. Wiedziałam, że moje grobowe spojrzenia go spłoszą i w końcu zmięknie, ale żeby tak szybko? Pożałowałam jedynie, że nie miałam przy sobie urządzenia nagrywającego, by codziennie przed snem móc słuchać, jak braciszek mnie przeprasza. Zajęłam miejsce przy wyspie kuchennej tuż obok niego i obdarzyłam go udawanym znudzonym spojrzeniem.

   - Wiem, że teraz się cieszysz, bo myślisz, że będę się przed tobą płaszczył i cię przeproszę - zaczął. Och, tak doskonale mnie znał. - Ale nic z tego.

   Co do cholery?

   - Nasz konflikt nie wynika jedynie z mojej winy. Nie będzie dobrze, dopóki nie zrozumiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej i się o ciebie martwię. Kocham cię i nadal jesteś moją małą siostrzyczką, jednak tym razem nie wygrasz - mówił tonem, do złudzenia przypominającym ojca. Skrzywiłam się na samo wspomnienie Marshalla i jego nie-mam-czasu-ale-mam-pieniądze taktyki.

   - Skończyłeś? - spytałam tylko. Zepsuł mi humor i już zupełnie przeszła mi ochota na słuchanie go.

   - Nie. Chcę ci powiedzieć, że ojciec nas odwiedzi - powiedział powoli, w skupieniu obserwując moją twarz. Wciągnęłam powietrze z głośnym świstem i zaczęłam w głowie liczyć do dziesięciu.

   No pięknie, z deszczu pod rynnę. Dopiero co udało mi się wyrwać ze szponów matki, a teraz ojciec zamierzał nas odwiedzić, zapewne w towarzystwie swojej nowej córki. Och, przepraszam, narzeczonej.
   Był to dla mnie fakt nie do zaakceptowania i nikt, nawet Malcolm nie mógł przekonać mnie, abym znosiła ich towarzystwo. Choć wątpiłam, by tym razem próbował, zważając na naszą aktualną relację.
   Wpadł mi jednak do głowy pewien plan. Całkiem swoją drogą sprytny.
   O tyle, o ile mój braciszek trzymał stronę mamusi, to ojca wprost nienawidził. Choć przede mną zgrywał takiego dojrzałego i ilekroć nadarzyła się okazja, starał się pokazać mi, że nie obchodzi go ojciec, że każdy ma swoje życie i nie należy przejmować się czymś, na co nie mamy wpływu, to ja wiedziałam, że ma żal do ojca i nigdy mu nie odpuści. To była szansa dla mnie. Miałam okazję sprawić, by Malcolm poczuł się równie okropnie, jak ja w rezydencji.

   - Wspaniale - powiedziałam, przyjmując rozmarzony ton. - Przed ostatnie wydarzenia, naprawdę się za nim stęskniłam. - Brat osłupiał, słysząc moje słowa, a ponieważ była to pożądana przeze mnie reakcja, kontynuowałam. - Czasem naprawdę brakuje mi naszych rozmów i wspólnego spędzania czasu. Mam nadzieję, że gdy nas odwiedzi, będziemy mieli okazję to wszystko nadrobić.

   - Kiedy niby, do cholery, spędzaliście razem czas?

   - Kiedy dokładnie przyjeżdża? Wiadomo jak długo zatrzyma się w Sydney? Będzie nocował w hotelu, czy może mam przygotować dla niego pokój? - Obrzuciłam go pytaniami, puszczając mimo uszu jego kąśliwą i jakże szczerą uwagę.

   - Przylatuje pod koniec tygodnia, najprawdopodobniej w środę lub czwartek - odpowiedział przez zaciśnięte zęby. - A jeśli coś jeszcze cię ciekawi, to może do niego zadzwoń, skoro tak się stęskniłaś? - Dodał, gdy już wchodziłam po schodach.

   - Wspaniale. Jeszcze dziś do niego zatelefonuję - skłamałam.

   Wróciłam do sypialni już całkiem skołowana. Malcolm nie miał zamiaru mnie przeprosić, a do tego zmusił mnie swoim zachowaniem do podjęcia destrukcyjnych kroków. Chciało mi się wymiotować na samą myśl o kilku najbliższych dniach w towarzystwie ojca. A raczej tatusia, bo tak wypadałoby się do niego zwracać, by bardziej utrzeć bratu nos.
    Gdybym nie była tak uparta, moje życie byłoby znacznie łatwiejsze. Dawno odpuściłabym matce, pogodziła się z bratem i teraz wspólnie obmyślalibyśmy plan jak uprzykrzyć ojcu odwiedziny. Jednak mój paskudny charakterek nie pozwolił mi na jakąkolwiek ugodę i zostałam z tym wszystkim sama. Już wyobrażałam sobie jak ich przyjazd będzie wyglądał. Malcolm przyjmie taktykę mam-to-gdzieś i zostawi na mojej głowie umilanie temu staremu egoiście czas. Nie zdziwiłabym się, gdyby na ten czas zamieszkał u Mirandy. Skąd to wiem? Ja robiłam tak za każdym razem, gdy ojciec nas odwiedzał, nawet przed przyjazdem do Australii. Malcolm chcąc zrobić mi na złość na pewno zachowa się na moim poziomie. Jakże niskim. 
   Głęboko westchnęłam, chcąc odgonić od siebie paskudne myśli. Teraz chciałam skupić się na Blaisie oraz fantastycznym popołudniu, które dziś spędzimy. Wystukałam na klawiaturze telefonu mój adres i wysłałam go na jego numer, by wprowadzić do naszej relacji powiew normalności. Byłam pewna, że doskonale wiedział gdzie mieszkam, jednak by nie czuć się jak ofiara stalkera, wolałam wysłać wiadomość.
   Po odsłonięciu zasłon i pościeleniu łóżka usłyszałam donośny trzask drzwiami i warkot silnika samochodu brata. Nie sądziłam, że dziś gdzieś pojedzie, jednak to nawet lepiej. Jego obecność podczas odwiedzin Blaisa tylko pogorszyłaby sytuację.

   Blaise odwiedził moją dzielnicę tak jak obiecywał, jeszcze przed godziną czternastą. Przywiózł ze sobą kawę i czekoladowe pączki z mojej ulubionej piekarni. W dodatku chyba każdy rodzaj, jaki piekli: w czekoladowej polewie, wypełnione czekoladowym musem, z ciasta czekoladowego, a nawet te z dżemem truskawkowym. Widząc go w drzwiach, z ogromną torbą smakołyków, byłam w siódmym niebie.

   - Mam nadzieję, że nie jesteś na diecie - oznajmił, z niewinnym uśmieszkiem.

   - Och, od kilku pączków od razu nie utyję. - Parsknęłam śmiechem i zabrałam od niego torbę.

 Zaprosiłam go do środka, a mężczyzna posłusznie podążył za moim gestem i przekroczył próg domu. Skierowałam się do kuchni, a on podążył za mną. Czy celowo zakołysałam biodrami? Ach, no pewnie!
   Blaise usiadł na jednym z barowych stołków przy blacie i obserwował jak układam tłuściutkie pączki na okrągłym półmisku. Naprawdę chciałam wyglądać przy tej czynności ponętnie, jednak tak skupiłam się na posyłaniu mu słodkich spojrzeń, że nie zauważyłam, jak jeden z pączków sturlał się z półmiska i upadł na podłogę, robiąc na niej tłusta plamę.

   - Cholera jasna! - Głośno zaklęłam, a Blaise wybuchnął śmiechem. W tym momencie zaczęłam uwielbiać jego śmiech. Gardłowy, aksamitny i taki młodzieńczy. Gdy spojrzałam na śmiejącego się mężczyznę, zatęskniłam. Tylko za czym?

   Chwyciłam ręcznik z blatu i posprzątałam tę małą, tłuściutką masakrę z mojej podłogi.

   - Życzysz sobie zostać w kuchni, czy idziemy do jadalni? - Spytałam, gdy wyłoniłam się zza kuchennej szafki.

   - Wolałbym sypialnię, ale może być jadalnia - uśmiechnął się zalotnie, a ja niemal upuściłam jeden z parujących kubków kawy. To moja wyobraźnia, czy on naprawdę to powiedział?

   - Przepraszam, jeśli moja wizyta w twoim rodzinnym domu była kłopotem - odezwał się pół kubka kawy później, gdy zabierałam się do jedzenia drugiego pączka. - Nie chcę być źródłem twoich problemów.

   To kochane. Ale nie martw się, już niedługo to ja zacznę być źródłem twoich.

   - Naprawdę nie masz się czym martwić. Moja matka i ja mamy po prostu odmienne spojrzenie na... niektóre sprawy - starałam się opisać to jak najdelikatniej, nie chcąc, żeby wziął mnie za wariatkę z patologicznej rodziny, co poszło mi dość marnie. - W ogóle wszystkie sprawy. Nie dogadujemy się najlepiej, co pewnie nie umknęło twojej uwadze, chociaż patrzyłeś na to tylko chwilę. Dziękuj Bogu, że tak krótko.

   - Rozumiem. Ale naprawdę nie warto kłócić się z rodziną. Ja też nigdy nie miałem dobrych relacji z rodzicami. Jako nastolatek często sprawiałem problemy i nie doceniałem tego, co dla mnie robili. A teraz strasznie tego żałuję.

   - Na pewno doceniają to, że dorosłeś i zmieniłeś tok myślenia.

   - Tak, na pewno by to docenili. Rodzice zginęli, gdy miałem szesnaście lat.

   Miedzy nami nastąpiła długa cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć, jak się zachować. Było mi głupio, choć nie zrobiłam nic złego. Spojrzałam w oczy Blaisa, ale nie wydawał się na mnie zły. Raczej przybity, bo wzmianka o rodzicach dostarczyła mu bólu.

   - Wybacz, ja...

   - ...nie wiedziałaś. No bo skąd. Nie przejmuj się, minęło już tyle lat, że ból i tęsknota za nimi to ledwie wspomnienie - jego cierpki ton pasował do popołudniowego, październikowego powietrza, które dostawało się do środka przez uchylone okno.

   - Czyli jesteś...

   - Sierotą, tak. Nie bój się nazywać rzeczy po imieniu, Sonja - upił łyk kawy i kontynuował. - Mama i taka zginęli w katastrofie lotniczej. Wychowała mnie siostra, która już wtedy była na tyle dorosła, by przejąć rodzinną firmę i odpowiedzialność za mnie. Blanca jest moją bohaterką. - Słuchałam go w milczeniu. Był poważny, jednak nie kierował nim smutek. Jego ciało było rozluźnione i poczułam, jakby mówił do mnie przyjaciel. Niesłychanie seksowny przyjaciel.

   - Bardzo mi przykro z powodu tak ogromnej straty. - Serio? Nie stać cię na nic więcej, Sonja? Ale przynajmniej powiedziałam to szczerze.

   - W porządku, po tylu latach wspomnienia nie bolą tak bardzo - powiedział, patrząc na swoje dłonie. - A teraz ty opowiedz mi o wizycie w rodzinnych stronach. Tęskniłaś za domem? - Chętnie przystałam na zmianę tematu, choć nie do końca mi się spodobała. Wiedziałam jedno. Po bólu, który dostrzegłam w oczach Blaisa, postanowiłam nigdy więcej nie poruszać tematu jego rodziców.
witajcie aniołki! wiem, rozdziału nie było wieki i sama nie potrafię powiedzieć dlaczego. mam mnóstwo pomysłów na tą historię, przez ostatnie tygodnie miałam masę wolnego czasu i sprawny komputer. jednak ten jedyny rozdział był dla mnie wyzwaniem (a raczej część od odwiedzin blaisa) i jestem z siebie cholernie dumna, że wreszcie udało mi się go skończyć. dwa pozostałe pojawią się w znacznie mniejszych odstępach czasu, obiecuję. numer dziesięć na pewno w ferie (a mam je za tydzień), jedenastka jeszcze w tym miesiącu. z tego wszystkiego nie miałam nawet okazji życzyć wam wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku, co nadrobię teraz. no więc mam nadzieję, że spędziliście super święta z rodzinką i że w sylwestra zdołaliście dotrzeć do domu o własnych siłach. dużo szczęścia w nowym roku! btw odnowiłam zapowiedź opowiadania w zakładce about, więc zapraszam. buziaki, leah 

20 comments:

  1. Replies
    1. a jak ta pani wróci to mam pytanko ;(

      Delete
    2. Nie wiem co jest, ale nie mogę tutaj napisać komentarza z mojego normalnego konta:'(
      AKTUALNIE PADAM NA TWARZ (2h korków z matmy robią swoje), ale wrócę tu jutro po szkółce ♥

      KYLIE

      Delete
    3. KURDE, TRZYMAJCIE MNIE. NAPISAŁAM JUŻ 3/4 KOMENTARZA, A MÓJ LAPTOP POSTANOWIŁ SIĘ NAGLE WYŁĄCZYĆ..:')

      Tak w skrócie: pisałam, że wracam tutaj po 2 godzinnej drzemce, że jestem wykończona szkółką, ale za kilka dni ferie, że nie wiem jakim cudem nie skomentowałam poprzedniego rozdziału itd.
      NO STREŚCIŁAM CI NIEKTÓRE RZECZY

      Blaisik uroczo obudził w sumie Sonję. Taka forma pobudki jest dopuszczalna. Chociaż np. ja i tak wkurzyłabym się jak KTOKOLWIEK by mnie obudził, hm.

      SONJA MOJA KREW
      Mściwy charakterek, kocham! Idealnie postąpiła z Malcolmem. Należało mu się.

      Blaise przywiózł jej pączki.. TO SIĘ NAZYWA RANDKA, przez żołądek do serca. I Sonja niezdara *ale i tak nie gorsza ode mnie* opuściła jednego, hah. TO ZAWSZE JA GDY CHCIAŁAM ZROBIĆ DOBRE WRAŻENIE NA MOIM CRUSHU

      I nie spodziewałam się, że Blaise jest sierotą.. Aż mi się przykro na serduszku zrobiło :'((

      DOBRA, koniec na dziś moich durnych wywodów, bo hista czeka..

      Wiesz dobrze, że nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ♥

      Buziaki,
      Kylie.

      Delete
  2. Replies
    1. po pierwsze - kocham, kocham, kocham twoją nową ikonkę. goals.
      po drugie - o ja ciebie nie mogę, co cie tak nagle wzięło na rozdział? kocham cie na nowo za to. NIGDY wcześniej tak szybciutko nie kliknęłam, aw.
      po trzecie - jest to historia życia, uwaga (nah, nie mówię o twoim (cudownym) opowiadaniu, mowa o moim życiu). jest godzina 6:38 gdy to pisze. o 8 mam msze w kościele, a do tej pory nie zmrużyłam oka od wczoraj. czuje się maksymalnie hardcorowo, ale czuję, że padnę jak tylko wrócę do domu. a nie mogę za bardzo, bo jutro szkółka ahoj ;((
      po czwarte - baby, wracam tutaj z konkret komentarzem za kilka godzin!!

      KOCHAM CIEBIE

      Delete
  3. Cześć!
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dodałaś nowy rozdział <3.
    Och, nawet nie wiesz jak bardzo cię rozumiem w kwestii pisania rozdziału! Również bardzo często zdarza mi się trudzić z pewnymi wątkami. Tobie rozdział wyszedł naprawdę obłędnie, więc mogę tylko gratulować, że Ci się udało ^^.
    Zacznę trochę od tyłka strony za co przepraszam. Nie spodziewałam się, że Blaise jest sierotą. Naprawdę przykro mi się zrobiło, kiedy czytałam ten fragment. Dobrze, że jakoś sobie poradził i, że miał taką cudowną siostrę.
    Czuję, że się dogadają, a przynajmniej, że znajdą odpowiednią ścieżkę, żeby się dogadać. Życzę im jak najlepiej!
    Ach, Sonja to niezłe ziółko. No cóż, tak już ma charakter. Mam nadzieję, że nie będzie przez to mocno cierpiała. Mam tutaj na myśli jej zawziętość w sprawie Malcolma i matki. Jak sama bohaterka wspomniała - mogła już dawno się z nimi pogodzić.
    Coś czuję, że przyjazd ojca nie przyniesie niczego dobrego :/.
    Życzę Ci kochana niekończącej się weny!
    Tulę,
    Shoshano.

    ReplyDelete
  4. Hejka słońce ❤

    Jestem tak zmotywowana nowym rokiem, że postanowiłam skomentować rozdział już teraz. W ogóle jestem zachwycona tym, że coś opublikowałaś. Już się bałam, że nas zostawisz, a uwierz, że byłabym załamana.

    No ale przechodząc do przyjemniejszych rzeczy - rozdział. Jejku, wspaniały. Naprawdę smuci mnie relacja Sonji z bratem. Miałam przez chwilę nadzieję, że się pogodzą i wszystko wróci do normy, ale niestety. Ciężkie charakterki po rodzicach.

    Taaaaak, Blaise! Uwielbiam go mocniutko i super, że on i Sonja spędzają ze sobą coraz więcej czasu, no i oczywiście szczerze rozmawiają. Kto by pomyślał, że Blaise ma taką sytuację. A jego siostra wydaje się być aniołem, mam cichą nadzieję, że pojawi się w opowiadaniu.

    Love, Kicia

    ReplyDelete
  5. Zachwycona jestem tym rozdziałem.Tęskniłam za tym opowiadaniem ❤

    ReplyDelete
  6. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  7. Hej skarbie 💛

    Powiem Ci, że po tych świętach nic mi się nie chce. Dziękuję niebiosom za ferie, bo na szczęście zaczynają mi się jutro. Jeszcze tylko wytrwać do 14:00 w szkole. Trzymaj kciuki, bo czuję, że będzie ciężko. Dziś postaram się szybciutko napisać ten komentarz, bo nauka wzywa (tak, niestety nawet o tej porze)

    Rozdział to rewelacja, czyli nic nowego. Ta kłótnia/sprzeczka Sonji i Coliego coraz bardziej się zaostrza i całkiem mi się to podoba. Ta panna jest całkiem nieugięta i samolubna, ale lubię ją w takiej odsłonie.

    No i Blaise, o tak! Ship życia, obiecuję.
    Nie spodziewałam się po nim takiej przeszłości. Byłam pewna, że jest chłopakiem z typowej bogatej, idealnej rodziny. Szkoda mi go bardzo, jednak te fakty na pewno ubarwią historię.

    Skarbie, wracam do nauki, a Tobie życzę mnóstwo wenki i miło spędzonych ferii. Czekam na kolejny rozdział!

    Laters baby,
    Fallon.

    ReplyDelete
  8. Replies
    1. Hejka kochana!

      Przybywam do Ciebie w sobotni wieczór, kiedy siedzę w domu i oglądam seriale. Wreszcie ferie, jeju. Czekałam na nie odkąd wróciłam do szkoły z przerwy świątecznej i chociaż miałam tylko dwa tygodnie lekcji, to jestem wykończona na maksa. No, to tak w skrócie.

      Oczywiście gdy dodałaś rozdział mój zachwyt nie miał końca. Wspaniała dziewiątka, mój faworyt do tej pory. Ten rozdział w sposobie napisania strasznie przypomina mi jeden z początkowych rozdziałów - bodajże numer dwa lub trzy, nie pamiętam dokładnie. Chodzi mi tutaj o to, że rozdział napisany jest tak leciutko, na chilloucie, jakbyś opisywała własne życie, tak po prostu, przyjemnie. To oczywiście na plus, nie wiem, musiałam to napisać.

      Mam kolejną cechę wspólną z Sonją - ja też uwielbiam pić mleko rano. Uwielbiam tą postać po prostu.

      Co do tej całej sytuacji z Malcolmem, to w sumie się tym nawet nie martwię. Są rodzeństwem, bardzo się kochają i tak czy siak szybciutko się pogodzą. A przynajmniej tak myślę.

      I tutaj uwaga, bo będę trochę jechać po Blaisie. Wybacz mi kochana, ale mam wrażenie, że on jest jakiś lewy. To znaczy, wszystkim zrobiło się przykro, samej Sonji tak samo, gdy opowiedział swoją historię, ale wydaje mi się, że to nie jest do końca prawda i powiedział to, żeby zrobić z siebie ofiarę. Matko, brzmię jak jakiś potwór. Ale to prawda, więc jestem ciekawa, czy w dalszych rozdziałach to się sprawdzi.

      Będę kończyć, bo zaczynam właśnie trzeci sezon Plotkary i robi się gorąco. Życzę Ci miłego wieczoru, no i oczywiście cudownych ferii.

      Nathalia.

      Delete
  9. Witaj kochana.❤

    W pierwszej kolejności bardzo cię przepraszam, że nie wróciłam pod poprzednim rozdziałem. Naprawdę nie wiem jak to się stało. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.

    No kiedy oni się wreszcie pogodzą? Tęsknie za wspaniałą relacja Sonji i Malcolma. Byli tacy słodcy, a od kilku rozdziałów nic tylko same kłótnie. Liczę, że już niedługo się pogodzą i wszystko będzie miedzy nimi super.

    Widzę za to spory postęp w relacji Sonji i Blaisa, któremu dziewczyna chyba zawróciła w głowie. Z resztą myślę, że z wzajemnością. Nawet jeśli nie przed tym spotkaniem, to po nim na sto procent. No błagam, która dziewczyna nie poleciałaby na pączki? Haha.

    Kochana, życzę ci dużo weny, miłego wypoczynku w ferie i tylko dobrego samopoczucia, bo wiem jakie to ważne.

    Hana.❤

    ReplyDelete
  10. No cześć :* Cieszę się, że wreszcie udało mi się tutaj wpaść. No i cieszę się również, że pojawił się nowy rozdział. Mam nadzieję, że postarasz się dodawać je częściej. Rozdział super jak zwykle. Podoba mi się to, że główny paring zaczyna spędzać ze sobą więcej czasu. Bardzo do siebie pasują. Zdziwiło mnie to, jaką przeszłość ma za sobą Blaise. Nie spodziewałam się tego i mu bardzo współczuję. Ale Sonja na pewno go wesprze. Co do Malcolma to trochę szkoda, że jeszcze się nie pogodził z siostrą. Bo mieli bardzo fajny kontakt ze sobą. Czekam na następny, pozdrawiam.

    ReplyDelete
  11. Cześć, kochana!
    Wszystko u ciebie w porządku?
    Masz może w planach dodać coś w przyszłości na tego bloga? :)
    Tulę, Shoshano.

    ReplyDelete
    Replies
    1. mam ogromny problem z dokonczeniem rozdzialu (jak widac hah) ale nie chcę rezygnowac z tej historii, więc do świat na sto procent coś się pojawi!! dziękuję za pamięć ❤

      Delete
    2. Nie będę popędzać, hah
      Chciałam tylko wiedzieć czy jest okej i w ogóle cokolwiek ^^
      Miłego dnia i czekam <3

      Delete

layout by oreuis