Monday, October 29, 2018

08. Komplikacje

   Nienawidziłam choćby drobnych komplikacji w moim życiu, a w przeciągu doby nazbierało się ich aż trzy, co oznaczało dla mnie poziom destrukcyjny. 
   Pierwszą komplikacją był nie kto inny, a Blaise, który od stóp po sam czubek głowy wydawał się być dopasowany do mnie idealnie. W dodatku wyrażał niemałe zainteresowanie moją osobą, co w normalnym przypadku brzmiałoby jak spełnienie marzeń. Właśnie, w normalnym przypadku. Ja niestety odstawałam od norm na sporą skalę, toteż nie cieszyłam się z tego należycie. W dodatku to zainteresowanie nie było jednostronne, co już zupełnie doprowadzało mnie do szału. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na bardziej wylewne znajomości, jednak Pan Atlantis intrygował mnie do granic możliwości. Ujął mnie swoją całkiem dziwną osobowością, a ja wiedziałam, że muszę poznać tę specyficzną głębię.    

   Drugą komplikacją była matka, która samą swoją obecnością wysysała ze mnie pozytywna energię i wszelkie chęci do życia. I choć zdążyłam niemalże zapomnieć o incydencie w parku, ona musiała przypominać mi o tym, ilekroć zostałyśmy same. Podobnie jak przypominała mi o tym, które z jej dzieci znaczy dla niej więcej. Miałam tego serdecznie dosyć i tylko czekałam, aż będę mogła wynieść się na dobre z tej przeklętej rezydencji. 
   Przez Malcolma, który ukrywał się pod numerem trzy na mojej liście problemów, czułam się wykluczona z gry. Jakbym dostała czerwoną kartę i nie mogła na powrót wejść na boisko. Od naszej sprzeczki, a raczej mojego monologu co-boli-sonję minęły trzy długie dni i nie rozmawialiśmy zbyt dużo. No dobrze, nie rozmawialiśmy wcale. Miałam nadzieję Byłam pewna, że braciszek odwiedzi moją sypialnię i postara się wyprostować sytuację między nami, jednak wyczułam, że i on żywi do mnie urazę. Urazę o Blaise'a! 
   Jak to odkryłam? Otóż, w dniu naszej sprzeczki Malcolm starał się podjąć temat, czy chociaż nawiązać kontakt wzrokowy, aby wybadać grunt. Starał się na nowo wcielić w życie wspólne spędzenie wieczoru, proponując kolację, spacer, a nawet gry planszowe przy winie. Naprawdę mocno starał się mnie udobruchać. Do czasu… Wszystko runęło w momencie, gdy w poniedziałkowy wieczór rozległ się dzwonek do drzwi. Na moje nieszczęście osobą, która wpuściła gościa do środka był mój brat. 

   Wiedziałam, że jeśli spędzę w wannie dłużej niż dwie godziny, to się spóźnię!
   Zakładając pończochy przeklinałam w myślach sama siebie, a poziom stresu podnosił zegar wskazujący nieubłaganie cztery minuty przed osiemnastą. Cztery! Wmówiłam sobie, że tego wieczoru nienaganny wygląd to mój obowiązek i nie było mowy o wpadce. Uwijałam się jak tylko mogłam, aby zdążyć ze wszystkim i wyglądać fenomenalnie. Przy takiej osobie jak Blaise, jakikolwiek ubytek mógłby być odebrany jako zniewaga. 
   W mgnieniu oka włożyłam szpilki, raz jeszcze przeczesałam włosy i ubrałam płaszcz, jednak ubiegł mnie dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że jeśli Malcolm otworzy, na dole czekać mnie będą kłopoty i musiałam naprawdę pospieszyć się, by je powstrzymać. Niestety, brat mnie ubiegł, a gdy zbiegłam na dół zasapana, pokonując po dwa stopnie na raz, było już za późno. 
   Gdy wparowałam do kuchni dwie minuty po osiemnastej, zastałam całą trójkę. Blaise. Malcolm. Moja matka. Razem. W kuchni. Cholera jasna.
   Uśmiechnęłam się równie sztucznie jak szeroko. Przemknęłam dyskretnie wzrokiem po ich twarzach, co zupełnie zepsuło mi nastrój. Matka miała posępną minę i siedziała bez ruchu, Malcolm silił się na uśmiech, co nie do końca mu wychodziło, a oczy miał jakby zamglone. Natomiast Blaise stał skrępowany na środku, bez przerwy gapiąc się to na zegar, to gdzieś za siebie, w kierunku drzwi frontowych.    
   Wiedziałam, że stało się to, czego się bardzo obawiałam. Okazało się, że Blaise nie przyszedł do Malcolma, tylko do Sonji. Och, dla mojej matki i brata była to istna tragedia i już oczami wyobraźni widziałam, jak rodzicielka wydziedzicza mnie z fortuny i odbiera nazwisko, które i tak nie należało do niej. "Sonja spotkała się z mężczyzną, czyż to nie okropne?"
   - Idziemy? – spytałam wreszcie, gdy cisza między nami zrobiła się na tyle niezręczna i stresująca, że mój żołądek wykonał niespodziewanego fikołka i zagroził zwrotem lunchu. Blaise posłał mi pełne wdzięczności spojrzenie, złapał pod ramię i wyprowadził z rezydencji.

   W ten oto sposób zostawiliśmy rozgniewaną, zaniepokojoną lub zasmuconą dwójkę w domu. Nie wiem, w tamtym momencie miałam gdzieś ich emocje dotyczące mojego wieczornego wyjścia. Za to wieczór był naprawdę świetny. 
   Wiedziałam, że właśnie o to Malcolm chowa urazę. O całego Blaisa i wszystkie sytuacje z nim związane. Okay, nie powiedziałam mu do czego doszło między nami na imprezie u Claudiusa, ani o tym, że myślałam o nim nieustanie od tamtego wieczoru, ale nie czułam takiej powinności. Miałam, do cholery, dwadzieścia dwa lata i prawo do prywatności. 
   W każdym razie, te wszystkie komplikacje zmusiły mnie do zatelefonowania do doktora Hudsona i podwojenia, albo możliwie potrojenia wizyt. Choć z perspektywy czasu widziałam, że ta rozmowa mogła brzmieć dość śmiesznie.

   - Tutaj Sonja – odezwałam się, gdy tylko mógł usłyszeć mnie ktoś po drugiej stronie słuchawki.

  - Ach tak – zaczął doktor, swoim zwykłym, zmęczonym głosem. – Witaj moja droga, w jakiej sprawie dzwonisz?

   - Wie pan… Od razu mówię, że nie stało się nic strasznego, jednak chciałabym prosić o możliwie jak najwięcej wizyt w tygodniu. Zaczyna się u mnie coś dziać i chcę zacząć radzić sobie z tym jeszcze w zarodku – wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu. – Ale jak już mówiłam, to nic złego. Po prostu potrzebuję kilku porad, których nie otrzymam od żadnej innej bliskiej mi osoby.

   Doktor zdawał się być nieco zmieszany moją chaotycznością, jednak znał mnie i był do tego przyzwyczajony na tyle, by nie rzucić słuchawką. Byłam mu za to niesamowicie wdzięczna, podobnie jak za to, że nie zadawał zbyt wielu pytań.

   - O ile pamiętam, nie ma Cię teraz w Sydney, prawda? W takim razie jak tylko wrócisz dogadamy szczegóły. Znajdę dla ciebie możliwie najwięcej czasu, moja droga. A teraz będę kończył, a tobie życzę  miłego urlopu jak i przypominam, wszystko według własnego sumienia – powiedział.

   - Dziękuję, doktorze. Do usłyszenia.

   W domu rodzinnym miałam spędzić jeszcze dwa dni. Atmosfera była szalenie napięta, a ja wiedziałam, że nie ulegnie to zmianie zanim wyjadę. Postanowiłam więc omijać szerokim łukiem matkę, czy brata i skupić się sobie. Czyli to, co lubiłam najbardziej. 
   W rezultacie wyszło na to, że wrócę do Sydney samotnie. Malcolm mógł wrócić razem ze mną i taki był wstępny plan, jednak w ostatniej chwili stwierdził, że nie pasuje mu samolot i zostanie na Islandii jeszcze dwa dni. Dwa dni, do cholery. Pewnie razem z matką będą wymyślali plan destrukcji Sonji.
   Przez całą tą sytuację moje samopoczucie było podłe, jednak za wszelką cenę nie chciałam tego okazywać. Byłam sama, ale silniejsza niż kiedykolwiek i nie potrzebowałam żadnego z nich. Moje odbicie w lustrze warte było co najmniej tuzin Malcolmów.
   Miałam też numer Blaise'a i odkąd zapisał go w moim telefonie, kilkukrotnie kusiło mnie, aby napisać. Od ostatniego wspólnego wieczoru myślałam o nim nieustannie i już przed samą sobą nie umiałam udawać, że mężczyzna jest mi obojętny. Niesamowicie jednak działało mi na nerwy to, że tak szybko skradł moje serce i powiedziałam sobie, że będę twarda. Wewnętrzna Sonja mogła znać moje słabości, ale Blaise nigdy ich nie pozna. Przynajmniej nie w najbliższym czasie. 
   Godzinę przed wyjazdem na lotnisko, nadal nie rozmawiałam z bratem. Co prawda przyszedł do mojego pokoju, ale tylko po to, by upewnić się, czy to ja zjadłam wszystkie ciastka z kremem. Oburzył się, gdy potwierdziłam i trzasnął drzwiami, opuszczając pomieszczenie. To zachowanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że ta bitwa przerodzi się w wojnę, zanim któreś z nas ją zażegna. Rzecz jasna nie będę to ja, więc jeśli braciszek myślał, że pierwsza wyciągnę do niego rękę, ogromnie się mylił. Miałam prawo się gniewać, a jego uraza do mnie nie miała głębszego sensu.
   Wiadome było, że jeszcze kiedyś umówię się z mężczyzną. Z resztą po tylu latach regularnych terapii i uniknięciu wyroku, nie uznawałam tego za koniec świata. Byłam już na tyle stabilna psychicznie, że robienie ze mnie wariatki i trzymanie w odosobnieniu od płci przeciwnej, było szaleństwem.

*

   - Widzimy się na miejscu - powiedział tylko mój brat, chowając się z powrotem w kuchni. Przez chwilę nie wierzyłam w to co widzę, zero uśmiechu, o większych czułościach nie wspominając. Było to niemal tak rozbrajające, jak to, że spotkał się z Blaise'm w sprawie awansu na mieście. Na mieście! Tylko po to, aby uniknąć naszego spotkania. 

   Chwyciłam jedną z walizek oraz transporter w dłoń, a matka, podobnie jak ostatnim razem, zabrała resztę rzeczy. Umieściła je w identyczny sposób w samochodzie i ruszyłyśmy w drogę. Nic nie sprawiło mi takiej ulgi i radości, jak widok oddalającej się rezydencji. Reszta drogi na lotnisko minęła spokojnie, bo ani ja, ani matka nie próbowałyśmy podjąć tematu. 

   - Już za tobą tęsknię, kochanie - powiedziała na miejscu z wymuszoną troską w głosie. Podeszła i przytuliła mnie okropnie mocno, na co jęknęłam i rzecz jasna, nie odwzajemniłam gestu. Spojrzałam tylko na jej przejętą twarz i uśmiechnęłam się krzywo. 

   - Cześć - powiedziałam. Odwróciłam się i odeszłam w stronę kolejki do odprawy, ciągnąc za sobą torby. 

   Nie znosiłam latać, tym bardziej w takim humorze. Skrycie marzyłam, aby miejsce obok w samolocie zajął mój brat, a nie jakiś wielki, wytatuowany typ z ogoloną głową. Odsunęłam się od niego na największy dystans, na jaki mogłam sobie pozwolić i wlepiłam wzrok w widok za oknem. 
   Czekała mnie cholernie długa i męcząca podróż, jednak w obecnej sytuacji była to okoliczność sprzyjająca. W głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli i potrzebowałam czasu, aby każdą z nich odpowiednio potraktować. 
   Przez pierwszą część lotu usilnie analizowałam ostatnie wydarzenia, czując, że w moim życiu nadchodzi przełom. Zjadłam przesolony stek z parmezanem, który serwowali na pokładzie biznes klasy, a później spróbowałam kilku tabletek, znalezionych w szafce nocnej matki. Połykając trzy kapsułki, byłam pełna nadziei, abym szczęśliwie trafiła na te nasenne. 
   I miałam rację. Obudziłam się dopiero w Perth, odprężona jak nigdy. Jednak samolot, który czekał na mnie na miejscu, był koszmarem i  przysporzył więcej stresu i nieprzyjemności niż dobowy lot z Islandii, toteż byłam niesamowicie ucieszona, powrotem do Sydney. 
   Pierwszą rzeczą, jaką uczyniłam po powrocie do miasta, była wizyta u doktora Hudsona. Oczywiście zaraz po drzemce. Wróciłam do domu w środku nocy i wtedy nie marzyłam o niczym innym, jak o pustym łóżku i odrobinie spokoju.
   Rano obudził mnie pieprzony telefon. Claudius, litości.
Hejka, aniołki! Rozdział niezwykle monotonny, jednak chciałam dodać go jeszcze dziś. Poza tym stanowi on swego rodzaju 'połączenie' między akcją z domu rodzinnego Sonji, a wydarzeniami z jej aktualnego życia. Kolejny pojawi się najpewniej dopiero za dwa tygodnie, bo muszę zająć się uzupełnianiem notatek do szkółki :'(
Jak widzicie pojawił się nowy genialny szablon, który będzie ozdabiał bloga przez najbliższe kilka miesięcy. Jak Wam się podoba? Buziaki, Leah. 

38 comments:

  1. Replies
    1. KOCHAM CIEBIE BABO
      jestem tutaj jutro :*

      Delete
    2. Chryste, Adusia, przepraszam najmocniej, że wracam dopiero dziś. Wczoraj byłam na blogu i zaczęłam komentarz, ale potem włączyłam serial i mi się zapomniało.
      WYBACZ MISIU 💜

      Ale za to dziś mam wyśmienity (?) humor, bo w końcu długi weekend i sobie odpocznę trochę od szkółki. Dawno nie byłam za nic taka thankful. No i dziś jest Halloween, także będę wieczorkiem cukierki zbierać (ja nie żartuję), przenigdy z tego nie wyrosnę.
      No ale co, BĘDĘ CHRYSTUSEM BLOGGERA I PRZYZNAM SIĘ, ŻE NADAL ZBIERAM CUKIERKI - NIE WSTYDZĘ SIĘ TEGO

      A wy co, nadal melanże? Pff...

      (chamska reklama time i to tak specjalnie na początku, bo moje komenty są tak bez sensu, że ludzie przestają je czytać po dwóch akapitach ;v)

      Strasznie się jaram MOIM WŁASNYM OPOWIADANIEM AAA *KLIK*
      Nie no żarcik, haha, możecie sobie wejść w mój profil i wtedy na bloga, bo nie pamiętam jak się dodaje link w komentarzu.
      Także no. Pora na porządne zjechanie tego rozdziału.

      Oczywiście żartuję, o tych Twoich cudach złego słowa powiedzieć nie można, więc niestety znowu Cię będę chwalić, ech. Przygotuj się na to, babo.

      Choć NIE, mam kilka uwag. Zacznijmy może od nich.
      Po pierwsze - długość rozdziału. Co Ty sobie myślisz? Na moje oko jest on zdecydowanie zbyt krótki.
      Po drugie - za mało Malcuni mojej. I za mało Blaisika.
      Najważniejsze pytanie: dlaczego, do cholery, nie opisałaś ich randeczki;(
      Zraniłaś mnie potwornie okrutnie... Wstydź się, baby.

      A z takich dobrych rzeczy, to hm...
      1. Zajebiście, że Sonja prowadzi tutaj taki wewnętrzny monolog. Podobało mi się to i cholernie dobrze czytało. Więc taka forma przekazania treści mile widziana.
      2. Nie wiem jak Ty to robisz, ale strasznie ładnie wychodzą Ci wszelkie opisy. U mnie to raczej kuleje, więc przygotuj się na to, że będę często prosić o radę (częściej niż teraz)
      3. Charakterki postaci. Nie dotyczy to może koniecznie tego rozdziału, ale ogólnie opowiadania. Wykreowałaś jakieś tam określone postacie i z każdym rozdziałem widzę, jak one się rozwijają. Pokazują swój temperament, humorki etc. w swoim comfort zone, którą na początku dla nich ustaliłaś. Wpisują się w te kryteria, ale przy tym idą do przodu i to jest moim zdaniem niesamowite. Nie wiem, czy dobrze to wytłumaczyłam, bo jestem fatalna w tłumaczeniu czegoś, ale ok. Zostawmy to, ważne że jest super 💜
      5. Wszystko inne. Już naprawdę mnóstwo czasu zajęłoby mi wymienianie każdego elementu opowiadania, dlatego streszczę to możliwie jak najbardziej i napisze po prostu TEN BLOG JEST ZAJEBISTY UWIELBIAM CIEBIE. Myślę, że to zdanie wyraża więcej niż tysiąc słów.

      Okay, będę kończyć najdroższa Ty moja. Możliwe, że wrócę jeszcze tutaj, w chwili nudy i w ogóle. Kocham Ciebie najmocniej.

      Twój demon,
      Kasix.

      Delete
    3. Właśnie ogarnęłam, że napisałam 1, 2, 3, 5 xD Jestem extra wow

      Delete
    4. Tak, wspaniała jesteś xD
      To, że nie opisałam ich randeczki, było celowym zabiegiem. Wspomnienia tego wydarzenia przydadzą mi się w kolejnym rozdziale, więc nie martw się, babo.

      Delete
  2. Uwaga, mam małe problemy z szablonem, więc jeśli chcecie przeczytać ten rozdział, polecam włączyć wersję na komputer.

    Potrzebuję kilku dni, żeby wszystko ogarnąć etc.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jejku, jak dobrze, że piszesz, bo właśnie kliknęłam w rozdział i nie widzę tekstu, haha. Już się bałam, że coś jest ze mną nie tak.

      Delete
    2. Same xD
      Weszłam i się przestraszyłam jak nigdy. Napraw to szybciutko, błagam.

      A nowy szablon to cudo 💜💜

      Delete
  3. Replies
    1. Witaj misiu!

      Zacznę może od tego, że nowy szablon to istna rewelacja. Wygląda fenomenalnie i moim zdaniem, bardzo pasuje klimatem do całej historii. Naprawdę śliczny <3

      Cieszę się również, że ostatnie dwa rozdziały pojawiły się w tak krótkim odstępie czasu. Nie spodziewałam się tego i jestem pozytywnie zaskoczona. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się równie szybko, bo akcja się rozkręca i jestem ciekawa dalszych wydarzeń.

      Właśnie, akcja! Dzieje się i to sporo.
      Czytając pierwsze rozdziały, absolutnie nigdy bym się nie spodziewała, że nasze rodzeństwo może się pokłócić. Widzę, że jest coraz gorzej, jeśli chodzi o ich relacje i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie się to poprawi.

      Troszkę nie mogę uwierzyć w to, że Sonja przez cały pobyt w rezydencji matki nie wykazała żadnych 'ludzkich' cech, w stosunku do rodzicielki. Choć jak teraz sobie o ty myślę, to nawet nie miała okazji być dla niej miła.

      Odnoszę również wrażenie, że ten rozdział delikatnie różni się od pozostałych. Zawiera znacznie więcej przemyśleń i osobistych wywodów głównej bohaterki, co z reszta bardzo mi się podoba.

      Niestety nie ma zbyt dużo Blaise'a, jednak jestem w stanie Ci to wybaczyć. Mam wrażenie, że jeszcze będziemy mieć go dosyć.

      Love, Kicia

      Delete
  4. Replies
    1. Hejka mopsie,

      Wybacz mi zwłokę, jednak nie mam ostatnio weny na nic, a już w szczególności na pisanie twórczych komentarzy. Chyba dopadła mnie ta jesienna chandra i jest wyjątkowo nieustępliwa, ugh. Chcę w końcu mieć dobry humor, a mam wrażenie, że z każdym dniem jest coraz gorzej. I tak jak zawsze się rozpisuję, dziś niczym ciekawym Cie nie zaskoczę, ponieważ tak jak mówiłam, brak chęci na cokolwiek. W każdym razie, moja droga Ado, rozdział ósmy jest równie zniewalający jak siedem poprzednich. I o tyle, o ile uwielbiam, kocham po prostu, Twoje długie rozdziały (naprawdę, według mnie mogłyby się nie kończyć), to ten nieco krótszy jest też jak najbardziej na plus. Och, no i różni się nieco od pozostałych mam wrażenie (być może mylne, ale moje). Więc tak… Czy tylko mi się wydaje, czy w tym rozdziale nastąpił swego rodzaju przełom? Głównie widzę to w zachowaniu i myślach głównej bohaterki – naszej pięknej Sonji. Coś mi się tu w niej nie zgadza, może coś jest inaczej, hm… Jestem w trakcie dostrzegania i analizowania różnic, jednak wiadomo, zweryfikuję to na podstawie kilku najbliższych rozdziałów. Z resztą nie mogę zapominać o tym, że to właśnie Ty kreujesz postacie i z Sonją stanie się to, co sobie zamarzysz. A ja dobrze wiem, jak bujna potrafi być Twoja wyobraźnia. Twoje opisy miejsc, sytuacji i całego wewnętrznego monologu to życie, po prostu. Najbardziej w Tobie i Twoich pracach cenię to, że nie działasz szablonowo, kombinujesz jakby tutaj obejść oczywiste rozwiązania… To uwielbiam i tak trzymaj, Aduś!
      Ale może już nieco więcej o rozdziale… Co my tu mamy? Malcolm i znaczna zmiana jego postawy, nieugięta Sonja i ich barwna mama, czyli w skrócie, same silne charakterki, które razem tworzą mieszankę wybuchową. Nieco zawiodłam się na Malcolmie mam wrażenie. Choć może być to wina tego, że jestem taką wielbicielką Sonji, a jej raczej nie spodobała się postawa brata. Co ja mówię, raczej? Och, ona była wręcz oburzona.
      I faktycznie, ‘Coli’ był początkowo skruszony, czując, że zranił siostrę, jednak zaskakujące w jak szybkim tempie uległo to zmianie. Pojawiła się złość, wściekłość, zawód, wycelowany w stronę Sonji. I mam wrażenie, że to wszystko zostało przyprawione szczyptą… zazdrości? Są to już tylko i wyłącznie moje domysły i doszukiwanie się drugiego dna w odczuciach Malcolma. Jednak, kto wie, może w najbliższym czasie znajdzie to poparcie w czynach? W końcu pojawienie się Blaise’a w życiu Sonji wywołało niemały zamęt w głowie dziewczyny, a w końcu pan Atlantis to mężczyzna (ufam, że całkiem przystojny, swoją drogą), a jedynym mężczyzną w życiu dziewczyny był do tej pory Malcolm. No dobrze, był jeszcze ojciec, jednak jej brat był jedynym mężczyzną, którego kochała i to bezgranicznie. Więc może być ciekawie.
      I oto Sonja powraca do swej lubej Australii, jednak w humorze raczej paskudnym… Ciekawość mnie zżera jak potoczą się dalsze losy jej, Malcolma, a nawet Anji, bo – kto wie – może jeszcze niebawem o niej przeczytamy. Kochana, miałam się nie rozpisywać, jednak wyszło jak wyszło (jak zwykle, ugh). Mam jeszcze całe mnóstwo rzeczy do napisania tutaj i naprawdę chciałabym, jednak brak mi już sił. Północ minęła, a ja mam wolny wieczór, więc teraz pożegnam się i ułożę do snu. Oby on mi nieco pomógł.

      Całusy, Agatka

      Delete
    2. PS. Oczywiście zapomniałam wspomnieć o tym wspaniałym, nowym szablonie. Cóż, więc jestem wprost zachwycona! Nagłówek powala, z resztą cały wygląd to życie.

      Delete
  5. Wow, nie spodziewałam się rozdziału tak szybko.
    Przeczytałam i jestem jak zawsze zachwycona. Niecierpliwie czekam na kolejny <3

    ReplyDelete
  6. Replies
    1. Cześć kochana :*
      Witam się z Tobą w to piękne jesienne popołudnie i jestem niesamowicie szczęśliwa, że mogę skomentować Twój kolejny rozdział. Tym razem również mnie zachwyciłaś i ujęłaś za serce, choć to nic dziwnego, znając Twoje możliwości.

      Bardzo spodobał mi się nowy szablon. Naprawdę pasuje do historii, no i jest prześliczny. Gratuluję szabloniarce, bo wykonała kawał świetnej roboty.

      Ale dobrze, przejdźmy już do rozdziału.
      N-I-E-S-A-M-O-W-I-T-Y
      Jestem zachwycona, choć nie zawarłaś w tym konkretnym rozdziale zbyt wiele akcji. Sprawa kłótni Malcolma i Sonji nadal w stanie opłakanym i jest mi z tego powodu bardzo przykro, bo uwielbiam ich duet. Ich matka... ech, szkoda gadać.

      Sonja wraca do domu, nareszcie. Mam nadzieję, że jej humor się polepszy, bo ostatnie dni?tygodnie nie były dla dziewczyny zbyt udane.

      Czekam na kolejny wspaniały rozdział! Dużo wenki i zdrowia, przede wszystkim. A, no i upiornego Halloween.

      Laters baby,
      Fallone.

      Delete
  7. Witaj!
    Wspominałam Ci już, że jestem ogromną fanką Twojej twórczości? Jeśli nie, to popełniłam karygodny błąd i już się poprawiam. Moja droga, ta historia jest niesamowita, Ty jesteś niesamowita! Mam wrażenie, że opowiadanie zmierza teraz w nieco innym kierunku i ma więcej płaszczyzn. Tak trzymaj! Widać,. że się rozwijasz w pisaniu i oby tak dalej!
    Genialny, wprost genialny rozdział. Stanowił właściwie w 90% przemyślenia i wewnętrzny monolog Sonji, co bardzo mi się spodobało. Polubiłam 'przesiadywać' w jej myślach.
    Jak widać, sytuacji w domu nie podległa żadnej pozytywnej zmianie. Moim zdaniem bohaterka dobrze zrobiła, nic z tym nie robiąc (paradoks, prawda?) Nie ma co prosić się kogoś o przebaczenie, jeśli to nie Ty zawiniłeś.
    Czekam na kolejny rozdział niecierpliwie! Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  8. Replies
    1. Witaj kochana!
      Nie mam pojęcia jakim cudem jeszcze nie skomentowałam tego wspaniałego rozdziału. Przepraszam Cię, była święcie przekonana, że już dawno wróciłam, haha. Coś, co nie umknęło pewnie Twojej uwadze to moja skrócona nazwa. Tak, zainspirowałam się nazwą nowych palet Natalii Siwiec, przyznaję xD Ale może już przejdę lepiej do tego cudeńka na górze.

      Nowiutki szablon to absolutny majstersztyk. Delikatne kolorki, te zdjęcia , układ, wszystko. Nagłówek wyszedł super. Cały wygląd bardzo mi się spodobał, chociaż zrobił psikusa i w pierwszych chwilach nie wiedziałam co się dzieje, już myślałam, że to ja coś zepsułam.

      Trochę mi nawet smutno, że Sonja już wróciła do Sydney. Bardzo lubiłam czytać o jej potyczkach słownych z mamą, do tego ta ich rezydencja miała taki swój własny klimat. Piekielnie dobrze czytało mi się tamte rozdziały, dlatego też mam sporą nadzieję, że główna bohaterka jeszcze odwiedzi rodzinny dom (choć nie będzie do dla niej miłe przeżycie).

      Jej życie totalnie się skomplikowało, co więcej mogę powiedzieć. Nie sądziłam, że wątek z Malcolmem będzie nadal trwał, była przekonana, że jakoś to rozwiążesz i skończy się na małej sprzeczce. Co do wątku z mamką, to niezmiennie atmosfera nadal gęsta, co tutaj dużo mówić.
      Mało mi tutaj Blaise’a jedynie. Ale dobrze, nie narzekam, bo wiem, że w swoim czasie będziemy go mieli dość.

      Jejku, ten komentarz jest naprawdę marny. Wybacz mi, ale pisze go w przerwie w nauce (tak, siedzę i się uczę się w niedzielny wieczór, podczas gdy wszyscy moi znajomi imprezują, bo jutro wolne). Liceum, nie polecam szczerze. Nie mam zupełnie weny, czego skutek właśnie czytasz. Z tego właśnie względu będę już kończyć. Mam nadzieję, że jutro pojawi się nowy rozdział.

      Nathalia.

      Delete
  9. Wspaniały rozdział kochana :*
    Mam nadzieję, że będą się pojawiać tak często. Sonja wreszcie wraca do Asutralii, na co czekała od początku pobytu u matki. Nadal pokłócona z bratem, więc pewnie jest jej ciężko.

    Pozdrawiam i czekam na next :*

    ReplyDelete
  10. Wrócę ♥ (tym razem na pewno)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hej ♥
      Nie wiem nawet jak zacząć ten komentarz. Jest mi strasznie głupio, że wracam po ponad dwóch tygodniach. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
      W dodatku między innymi przeze mnie nie pojawiło się nic. Wybacz!

      Rozdział jest wspaniały.
      Akcja, którą w nim zawarłaś bardzo mi się podoba i nie mam pojęcia, dlaczego uważasz, że jest nudno.
      Ale podobno jest tak, że w swoim własnym opowiadaniu widzi się głównie wady, a nie zalety. Mam rację?

      Główna bohaterka wraca do prawdziwego domu, nareszcie. Na pewno bardzo jej z tego powodu ulży i jej samopoczucie się poprawi.
      Choć ona i Malcolm nadal nie mają najlepszych relacji i nic nie wskazuje na zmiany.
      Ale wszystko okaże się, gdy jej brat również wróci do Sydney. Ty na pewno nas czymś zaskoczysz.

      Czekam na kolejny, wspaniały rozdział.
      Pozdrawiam,
      Hana ♥

      Delete
  11. Rozdział w weekend się pojawi?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przecież napisałam, że w ZA 2 TYGODNIE od dodania tego rozdziału:')

      Delete
  12. Sonja wraca w końcu do ukochanej Australii. Szkoda tylko, że w takim nastroju i okolicznościach.
    Konflikt z Malcolmem zamiast się rozwiązać tylko się zaognił, co jest dla mnie sporym zaskoczeniem.
    Mam nadzieję, że rodzeństwo szybko się pogodzi, bo mają ze sobą naprawdę wyjątkową relację i szkoda tego zmarnować.
    Napięta sytuacja pozostaje także między Sonją a jej mamą, która jest wyraźnie niezadowolona z nowej znajomości córki. Co ma związek z nadal tajemniczą przeszłością dziewczyny...
    Jedynie z Blaisem na razie wszystko układa się bez zarzutu, a Sonja jest nim coraz bardziej zaintrygowana.
    Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju sytuacji.
    Ale życzę przede wszystkim szybkiego powrotu do zdrowia i dużo weny. No i czasu na pisanie, o który czasami trudno. 😊

    ReplyDelete
  13. Nowy szablon fajniutki, szkoda tylko, że spłatał psikusa i do rozdziału mogłam dotrzeć dopiero za pomocą laptopa :)
    Konflikt z Malcolmem chyba się pogorszył, a Bleise zamiast być powodem do pogodzenia się rodzeństwa tylko namieszał, ale coż XD ja tam kibicuję jemu i Sońji.
    Fajnie, że nasza bohaterka wraca do Australii, zobaczymy, co tam ją czeka :D

    ReplyDelete
  14. Dlaczego ja nie widziałam, że dodałaś rozdział 0.0
    Wrócę <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cześć!
      Ach, jak ja bardzo Cię przepraszam! Nie wiem co mi ostatnio jest, ale z ogromną trudnością przychodzi mi spokojne położenie się w łóżku z laptopem i nadrobienie zaległości. Chyba ostatnio mam troszkę za dużo na głowie.
      Przechodząc do tego cudownego rozdziału!
      Zaznaczyłaś, że jest on monotonny, wcale tego nie odczułam. Może dlatego, że bardzo lubię Twój styl pisania ;D.
      Z każdym rozdziałem coraz bardziej współczuję Sonji, wiesz? Ma przerąbane.
      To zachowanie jej brata doprowadzało mnie do szału! Gościu, ogarnij się, uch.
      Ta sztuczność w matce Sonji irytowała mnie niesamowicie. Że też można być takim człowiekiem.
      Główna bohaterka coraz bardziej zakochuje się (jeśli to odpowiednie określenie) w Blaisie. (nie bij jeśli źle napisałam imię!)
      Nie wiem czy to dobrze, czy nie. Czeka na rozwój akcji to się przekonam!
      Powodzenia z nadrabianiem szkółki! To najgorsze co może być ;(.
      Czekam niecierpliwie na następny rozdział i życzę ogromnej ilości weny!
      Tulę,
      Shoshano.

      Delete
  15. Replies
    1. W przyszły poniedziałek CO TY NIE WIESZ

      Delete
    2. EDIT rozdział się pojawi, jak wszyscy wrócą do zajętych miejsc:')

      Delete
  16. Kochana, nie zamierzam cię w żaden sposób pospieszać, po prostu jestem ciekawa kiedy planujesz dodać nowy rozdział? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. właśnie go piszę, więc za max 2 dni będzie 💛

      Delete

layout by oreuis