Sunday, October 21, 2018

07. Coli

   Choć moje życie do złudzenia przypominało operę mydlaną, nie do końca nią było. W produkcjach tego typu, bohaterowie zawsze prezentowali się idealnie, w pięknych kreacjach, pełnym makijażu i ze starannie wyczesanymi włosami. Nigdy nie pokazywali się w wyciągniętej bluzie, koku i spodniach od piżamy z wizerunkami bohaterów bajki My Little Pony. Och, no i oczywiście z wrzeszczącym kotem w ramionach.

   - Co ty tu robisz do cholery? - zapytałam zszokowana.

   - Odwiedziłem cię - odparł z uśmiechem, choć w pewnym momencie na jego twarz wstąpiło zmieszanie. Wystąpiłam za próg domu, zmuszając tym, by się wycofał. Obrzuciłam go gniewnym spojrzeniem i ogarnęła mnie złość, jakiej dawno nie czułam.

   - Czy ty jesteś jakiś niepoważny? To się nazywa stalking! Nie wiem czy w twoich stronach normalne jest nachodzenie nowo poznanych osób, bo po imprezie się nie odezwali, ale tutaj to uchodzi za popaprane. Jak mnie znalazłeś? - Wybuchnęłam, w dalszym ciągu trzymając w ramionach kota.

   - No więc... - zaczął, jednak nie dałam mu dojść do słowa.

   - Nie! Sama odpowiem sobie na to pytanie. Jesteś tak zaawansowanym stalkerem, że bez problemu odnalazłeś adres mojego domu rodzinnego! To jest przerażające! A najstraszniejsze w tym wszystkim jest to, że spędziłeś dobę w samolocie, tylko po to, żeby mnie zobaczyć, bo nie odezwałam się tydzień. Tydzień! Stary, ty masz ze sobą jakiś problem!

   Kiedy skończyłam mówić, Blaise patrzył na mnie jak na idiotkę. Uśmiechnął się i podkręcił głową z rozbawieniem, jakby nie wierzył w to, co właśnie usłyszał. Po chwili milczenia i moich kolejnych gniewnych spojrzeniach, odezwał się.

   - No cóż, bardzo sobie schlebiasz. Nie wiedziałem, że masz o mnie aż tak złe zdanie, jednak muszę cię rozczarować. Nie przyleciałem tutaj do ciebie, lecz do twojego brata.

   Co do cholery?

   - Tak się składa, że Malcolm rozpoczął pracę nad ważnym projektem, który może przynieść ogromne zyski firmie. Pilnie muszę obgadać z nim to oraz kwestię awansu. Skontaktowałem się z nim mailowo i wyjawił mi, że najbliższy tydzień spędzi tutaj. A ja nie mogłem tyle zwlekać, więc oto jestem. Ta sprawa jest zbyt istotna, żeby załatwił to pierwszy lepszy pracownik. Dlatego moja siostra wysłała mnie, odpowiedzialnego i niezawodnego.

   Wiele razy czułam się przy kimś jak idiotka. Byłam mistrzem pakowania się w beznadziejne sytuacje i w ogóle nie uczyłam się na błędach, przez co bardzo często czułam się, mówiąc delikatnie, nieco mniej mądra od innych. Ale tym razem moja głupota przekroczyła wszelkie granice, bo przez to jak samolubna byłam, ogromnie zbłaźniłam się przed Blaise'm. Cholera jasna.

   - Ojej - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Nie wiedziałam jak mogę naprawić lub chociaż zatuszować tę ogromną wpadkę, podjęłam więc temat brata. - Um, Malcolm jeszcze nie przyleciał i nie jestem w stanie powiedzieć ci o której dokładnie będzie. Więc on na pewno skontaktuje się z tobą, jak już przyleci na miejsce. - Po tej gigantycznej porażce, chciałam jak najszybciej wrócić do mojego łóżka i skryć się pod kołdrą, aby moja głupota więcej nie wyszła na światło dzienne.

   - Sonja, z kim rozmawiasz? - Jak zwykle musiała wtrącić się matka. Nie miałam humoru i siły na konfrontacje z nią, zwłaszcza w towarzystwie Blaise'a.

   Zjawiła się chwilę później, tuż za moimi plecami. Wyraz jej twarzy momentalnie zmienił się, gdy spostrzegła, że moim rozmówcą był mężczyzna. Zmrużyła oczy i wydęła wargi, kładąc mi dłoń na ramieniu.
   Kobieto, zabierz ją, dla własnego dobra.

   - Sonja, to twój przyjaciel? Kim jesteś? - Blaise spojrzał na mnie zdumiony, słysząc ton matki. Spuściłam wzrok i czekałam na przebieg tej wymiany zdań. Wiedziałam jak bardzo przerażała ją wizja mnie u boku obcego mężczyzny. Byłam tego świadoma do granic możliwości.

   - Um, dzień dobry - odezwał się kulturalnym tonem. - Jestem przyjacielem Sonji, jak również Malcolma. Właściwie pracuję z Pani synem. Blaise Atlantis.

   Wyciągnął w jej stronę dłoń, jednak szybko ją cofnął, gdy zorientował się, że kobieta nie zamierza odwzajemnić gestu. Obrzuciła go jedynie podejrzliwym spojrzeniem i wyprostowała się.

   - Anja, matka Sonji i Malcolma - odparła z dumą. Miała szczęście, że sama się przedstawiła, ponieważ ja nigdy w życiu nie przyznałabym, że ta kobieta mnie urodziła. - Co cię do nas sprowadza?

   - Właściwie to interesy. Mam przyjemność pracować z pani synem i tak się składa, że Malcolm awansował. Chciałem przekazać mu to osobiście.

   - Czyli nie przyjechałeś w odwiedziny do mojej córki? - Spytała, podejrzliwie mrużąc oczy. Mężczyzna spojrzał na nią, jakby była zupełnie wyalienowana, jednak starał się utrzymać kulturalny ton.

   Miała niesamowity talent do zakładania masek. W jednej chwili była niewinna, pokrzywdzona i skruszona, jednak w mgnieniu oka, niby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nakładała maskę egoizmu, wyższości. Paskudna kobieta.

   - Uderzające podobieństwo - powiedział Blaise, gdy kobieta wycofała się z powrotem do środka. - Nie wyparłabyś się mamusi.

   - Ugh, nie mów tak, proszę cię. Ta kobieta to potwór.

   Zdumiał się, słysząc moje ostre słowa o matce. Nie przejęłam się tym zbytnio, pochłonięta myśleniem o tym, jak delikatnie go wyprosić. Sam jednak wyczuł ten niezręczny moment i podjął temat na odchodne.

   - Pójdę już i umówię się z Malcolmem jak przyleci. Ale czy ty... To znaczy, może się spotkamy? Dziś? Będzie miło, gwarantuję. Z resztą chyba sama wiesz, po ostatnim wspólnym wieczorze, że ze mną nie można się nudzić.

   Urzekł mnie jego nieśmiały, jednak zachęcający ton i szelmowski uśmiech, którym mnie obdarzył. Patrząc na niego pod moimi drzwiami nie byłam w stanie odmówić, choć wiedziałam, że bardzo rzadko spotykał się z odmową i nie będę różniła się od innych.

   - Przyjacielskie spotkanie? - Upewniłam się, nie chcąc aby odczuł swoją dominację. Zmieszał się nieco, usłyszawszy moją propozycję, jednak nie dał tego po sobie nazbyt poznać.

   - No pewnie. Wypijemy piwo i pokażesz mi kawałem swojego miasta. Wpadnę o osiemnastej - spojrzał na mnie zawadiacko. - Do zobaczenia.

   - Cześć, Blaise – powiedziałam i już nie patrząc jak odchodzi, wparowałam do domu, z wrażenia wypuszczając kota z rąk. Przerażone zwierzę upadło na okrągły brzuszek i mierząc mnie lodowatym spojrzeniem, uciekło do kuchni, gdzie najpewniej przebywała Anja. Nie wierzyłam, że Jelly Bean wybrał ją, zamiast mnie, ugh.

   W drodze do pokoju dziennego wyjęłam telefon i napisałam Malcolmowi sprawozdanie z ostatnich wydarzeń, nie szczędząc przy tym przekleństw, którymi zastąpiłam wszelkie wyrazy zachwytu, kłębiące się w mojej głowie. Brat odpisał mi po kilku minutach, gdy zajęłam już miejsce na sofie i zdążyłam wepchnąć do ust możliwie największą ilość winogron. Miał zjawić się w domu rodzinnym w ciągu godziny, co niezwykle mnie ucieszyło. Perspektywa spędzenia z matką-potworem kolejnej samotnej doby przyprawiała mnie o nieprzyjemny dreszcz.
   Wiedziałam, że muszę zająć sobie jakoś czas do przyjazdu brata, toteż wstałam z sofy i udałam się na górę, by doprowadzić się do porządku. Wyczesałam włosy, umalowałam delikatnie twarz i włożyłam granatowy komplet, by w należny sposób przywitać ukochanego brata. Nim na powrót zeszłam na dół rozległ się donośny dźwięk szarpania za klamkę i radosne okrzyki matki.

   - Malcolm, kochanie! – Słysząc jej wołanie niemal się wywróciłam, w pośpiechu pokonując po dwa stopnie na raz. Wparowałam do salonu i zobaczyłam sylwetkę mojego brata, trzymającego w obu rękach torby podróżne. Rzucił je na posadzkę i podbiegł do rodzicielki, mocno ją przytulając. 

   Chwila, co?

   - Mamo! Bardzo za tobą tęskniłem! – Zaskoczona takim przebiegiem zdarzeń zwolniłam kroku i obserwowałam sytuację z odległości. Mój brat zawsze miał lepszy kontakt z rodzicami, jednak nie przypominałam sobie, aby kiedykolwiek powiedział, że za którymś z nich tęskni, ba! Nie przypominałam sobie, aby kiedykolwiek wypowiadał się o nich w mojej obecności lepiej niż na poziomie tolerancji, czy minimalnego szacunku. Obrazek, który dane mi było oglądać, wydał się cholernie podejrzany, więc musiałam znaleźć się w centrum wydarzeń.
   Podeszłam do dwójki w akompaniamencie stukotu obcasów, a starałam się, aby dźwięk ten był możliwie jak najgłośniejszy, by wreszcie zwrócili na mnie uwagę. Jednak ich wzajemna fascynacja sobą nawzajem była tak intensywna, że zagłuszyła moje atencyjne starania. 

   - Wreszcie jesteś – powiedziałam sucho, na co oboje odskoczyli od siebie jak oparzeni, słysząc mój głos. Prychnęłam, a brat spojrzał na mnie wzrokiem zdumionego bazyliszka. Matka stała i patrzyła to na mnie, to na syna i mimo, że na jej twarzy malowało się zdumienie, to w oczach widać było radość.

   - Witaj siostrzyczko - podszedł do mnie zmieszany i złożył na moim policzku delikatnego całusa. Odwróciłam głowę i nie odwzajemniłam gestu, aby wyczuł moją złość. W odpowiedzi na moją reakcję, przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Poczułam znajomą woń jego perfum i niemal wzruszyłam się, czując ten znajomy i kojący zapach. Zdumiona własną tak silną reakcją, czym prędzej odsunęłam się i posłałam obojgu przesadnie szeroki uśmiech. 

   - To co moi kochani - zaczęłam, sama nie wiedząc w co pogrywam. Zdziwiłam się też, słysząc mój słodki ton. Nie wiedziałam, że tak potrafię. - Może spędzimy dziś wspólny wieczór, tak jak nigdy. Fajnie będzie!

   Klasnęłam uradowana w dłonie i poprawiłam moje lśniące blond włosy. Nie wierzyłam w to co wyprawiam, bowiem takim działaniem skreślałam możliwość spędzenia wieczoru w towarzystwie Ciacha Atlantis, o którym marzyłam po nocach. Pieprzyć to, jakoś go przeproszę. Teraz musiałam koniecznie dowiedzieć się co się tutaj do cholery dzieje.
   Matka i brat również nie mieli pojęcia co wyprawiam, jednak moja rodzicielka chyba odebrała to za dobry znak i moje cudowne nawrócenie, bo natychmiast wrócił jej humor. Chwyciła mnie i Malcolma pod ramię i zaczęłam mówić o rzeczach, które miałam gdzieś, jednak dla niej, najwidoczniej, były bardzo podniosłe. Dla malcolma-zdrajcy również.

   - Nasza rodzina jest znowu prawie w komplecie. Cieszę się, że dzieci do mnie wróciły. Zwłaszcza ty, Coli - zwróciła się tym okropnym zdrobnieniem do mojego brata, a on posłał jej spojrzeniem tysiąc całusów. Zakończyła swoje pozbawione sensu gadanie i dopiero wtedy wypuściła nas ze swoich żelaznych objęć. Zawsze w takich sytuacjach chciało mi się śmiać z jej naiwności. 
   Kobieto, daj sobie spokój, nie idzie odbudować więzi, której nigdy nie było.

   - Um, Coli? - Zwróciłam się do brata, gdy chwilę później zostaliśmy sami. Spojrzał na mnie niewinnie, taki wysoki i brązowooki, a w powietrzu zawisło pytanie "jakim cudem jesteśmy bliźniakami, skoro nawet nie jesteśmy podobni?" - Bierz walizki na górę, mamy do pogadania.

   Zaczęłam pokonywać stopnie, ponownie starając się, aby stukot obcasów o posadzkę, był jak najgłośniejszy. Malcolm wlókł się za mną, niosąc pokaźne torby podróżne. Zawędrowaliśmy do jego ówczesnej sypialni, która po remoncie była jeszcze bardziej spektakularna od mojej. Rzuciłam się na łoże ogromnych rozmiarów i czekałam, aż brat dotrzyma mi tempa.

   - Co cię trapi, siostrzyczko? - Spytał, gdy wreszcie wszedł do pokoju. Poczułam jak obok mnie materac delikatnie się zapada pod ciężarem chłopaka i usłyszałam jego głos tuż przy moim uchu. - Nie jesteś dzisiaj w humorze, hm?

   Odchyliłam leniwie powieki, zanim mu odpowiedziałam.

   - Wiesz, zdziwiło mnie to, jak bardzo stęskniłeś się za matką. Nie sądziłam, że będziesz w stanie dotknąć ją z własnej woli, a tu proszę. Padacie sobie w ramiona, jakbyście nie widzieli się co najmniej sto lat. Poczułam się zraniona i zdradzona, poczułam się sama w nienawiści do rodziców, Malcolm. Do matki. Zostawiłeś mnie w tamtej chwili na lodzie i to nie było w twoim stylu. Nie wiem co to za szopka, ale jeszcze w domu byłeś mi bliski jak zawsze, zgadzałeś się ze mną i wspierałeś, mieliśmy wspólne zdanie na temat rodziny i wszystko było w porządku. Ale przyjechałeś i zamiast wyciągnąć rękę w moją stronę, ty zmieniasz swoją taktykę i nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni. - Wyrzucałam z siebie słowa płynnie i cały czas patrzyłam w sufit. Czułam jak z każdym zdaniem atmosfera pomiędzy nami gęstnieje i to wcale nie było przyjemne, to nie było normalne. - Czuję się po prostu oszukana, tyle. Skoro już wszystko zmieniasz, to może jeszcze zaproś tutaj Mirandę, hm? Czemu nie, skoro i tak wyłamałeś się z naszego dwuosobowego teamu. Teraz działaj na własną rękę, ale nie, mam lepszy pomysł! Przyłącz się do mamusi i razem pomyślcie jak mnie zniszczyć, skoro jesteście sobie tak bardzo bliscy. 

   - Sonja... - zaczął, jednak nie dałam mu dojść do słowa. Gwałtownie usiadłam na łóżku i odwróciłam twarz w jego stronę. Cholernie mocno próbowałam zachować kamienny wyraz i nie pokazywać po sobie jak bardzo wytrąciło mnie z równowagi jego zachowanie na dole. Brat był jednak osobą, przed którą nie potrafiłam nic ukrywać, więc i tym razem nie wyszło mi zamaskowanie wszystkich emocji, które wypłynęły na moją twarz w mgnieniu oka. Nie chciało mi się płakać. Byłam zawiedziona, jednak szalę przeważała złość. Złość, którą zobrazowałam aż nazbyt.

   - I nie, jednak nici z naszego rodzinnego wieczoru. Mam inne plany. Plany, które nie zawiodą mnie jak własny brat. - opuściłam jego pokój, czując fatalny nastrój Malcolma. Zatriumfowałam. Choć nienawidziłam sprzeczać się z bratem i zdarzało się to ekstremalnie rzadko, on wprost nie mógł tego znieść. Kiedy już się sprzeczaliśmy, uwielbiałam wygrywać i czułam, że to zwycięstwo zawiśnie w powietrzu na długo.

 Hejka aniołki! Wiem, czekaliście bardzo długo na rozdział, jednak dużo się w ostatnim czasie u mnie działo i blog totalnie wypadł mi z głowy (wiem, jestem genialna). Rozdział to porażka i nie wiem co było w mojej głowie, gdy go pisałam, ale to wszystko na co mnie ostatnio stać. Obiecuję, że kolejne kilka rozdziałów pojawi się już raczej regularnie, bo będę miała teraz dwu tygodniowe 'ferie' z powodów zdrowotnych, więc będę dużo pisać. W ogóle to rozdział był na początku dwa razy dłuższy, jednak stwierdziłam, że rozłożę go na dwie części, aby przyjemniej się Wam czytało. (Standardowo rozdział niesprawdzony) Buziaki, Leah. 

30 comments:

  1. Replies
    1. DOCZEKAŁAM SIĘ
      Postaram się tu wrócić jutro!!

      Delete
    2. Przychodzę tutaj z malutkim opóźnieniem, ale to jest już u mnie standard, więc pewnie zdążyłaś się przyzwyczaić, hah.

      Ogólnie to tak mnie właśnie boli brzuch, że umieram, serio. Zwijam się bólu i zaraz zwariuje :')

      Jak z trzy dni temu napisałaś mi, że WRESZCIE dodałaś rozdział to cieszyłam się jak dziecko, które dostało lizaka, AHAHA. Już nie rób takich długich przerw w dodawaniu rozdziału, prosze :'((

      KURDE SONJA CZASAMI Z ZACHOWANIA TO JAKIŚ SOBOWTÓR MNIE, L O L

      Przynajmniej ukazujesz normalny wygląd bohaterki i jej zachowanie, a nie koloryzujesz. PANNA IDEALNA BYŁABY NUDNA BARDZO NP!!

      I ONA MA PIŻAME MY LITTLE PONY, A JA MAM Z ATOMÓWKAMI :') - WYGRAŁAM

      Sonja to też królowa przypału, też niczym ja!! Ale mnie się nie da chyba w tym pobić, hm.

      Nie spodziewałam się tego, że Malcolm będzie miał aż takie dobre relacje z matką, C O. Podejrzane to troszkę, nie powiem.
      Coli - porzygam się chyba zaraz, serio X D Ale przesłodzone, boże.

      POTRZEBUJE JUŻ KOLEJNEGO ROZDZIAŁU, JEJKU.
      CHCE JUŻ ICH SPOTKANIE. NO NIE WYTRZYMAM.

      I dobra ja zaraz już idę w spanko, bo jest 23, a pobudeczka jutro do szkółki o 5 rano:')))

      Może tu jeszcze wrócę, bo czuję, że mój komentarz nie jest wyczerpujący.

      Buziaki,
      Kylie.

      Delete
  2. Replies
    1. MALCUNIA' BYŁA LEPSZA

      A nie jakieś tam 'Coli'
      Nie no, żarcik. Wszystko co związane z moim narzeczonym (zgadza się, dostałam brylant) jest najlepsze na świecie.

      Jak zwykle wrócę sobie tutaj na dniach. Może dziś, może jutro, buzi.

      Delete
    2. Wracam szybko jak błyskawica, WOW.

      As always, jestem wyssana z energii na potęgę. Piszę to bezpośrednio po powrocie ze szkółki (nawet obiadu nie zjadłam!), więc przepraszam, jeśli będę brzmieć jak zombie.

      Po pierwsze - troszkę Cię powyzywam.
      Rozdział PO MIESIĄCU, chyba sobie dziewczyno żartujesz. Może nie pisz tak wspaniale, jak później każesz nam tak długo czekać i się wszyscy niecierpliwią, co? Pff, nie chce nigdy więcej takiej sytuacji.

      Jednak mogę Ci to wybaczyć, bo jesteś też człowiekiem (w jakimś tam stopniu) i masz swoje życie poza blogiem plus ten rozdział jest tak zajebisty, że natychmiast odpuszczam Ci grzechy.

      """COLI"""
      Ok, też fajnie.
      Cieszę się i ściskam Cię mocniutko za to, że tak dużo go w tym rozdziale. Chyba każdy wie, że kocham tą postać całą sobą i jakakolwiek wzmianka o nim to dla mnie FRAJDA (?)
      Jednak troszkę mnie zawiódł w tym rozdziale. Podobnie jak Sonję, choć ona ma prawo być zła i zawiedziona znacznie bardziej niż ja. Nie spodziewałam się, że ma taki wspaniały kontakt z mamką i jakoś mi się to nie widzi, będąc szczerym. Na kilometr zwęszyłam jakiś spisek, w ogóle cały ten rozdział bardzo specyficzny jest.

      W ogóle Blaisik! xD
      Ten dopiero dał czadu i to całkiem nieźle. Ja wiedziałam od początku, że stalkerem to on nie będzie (a raczej ta druga strona), tylko ma same pokojowe zamiary.
      W dodatku zdobył się i zaprosił nasza kochaną Sonję gdzieś.

      Jezu, dobra, wrócę potem, bo wołają mnie na obiad i w sumie przyda mi się zjeść coś od rana. Także no, do potem!

      💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜

      Twój demon,
      Kasix.

      Delete
    3. Mam akurat okienko, więc witam ponownie;))
      Moja szkółka wykończy mnie do reszty. Mam teraz godzinę wolną, potem geografię, dwa okienka i trzy lekcje na koniec. Kameralnie - kończę o 15:40 💜
      Kocham, kocham, kocham po prostu!

      Ale dobra, przejdę do rzeczy.
      Czytając mój wczorajszy komentarz, widzę że brakuje tam troszkę treści. Za to obiad był pyszny.

      Jestem ciekawa, czy to jakiś spisek z Anją i """Colim""". Aa, wyczuwam niezłą dramę. Totalnie dziwne mam co do tego przeczucia i oby one się sprawdziły, bo jestem zwolenniczką akcji i rodzinnych kłótni. Chociaż w tej rodzinie trudno o dzień bez sprzeczek, so. Chyba nie mam się o co martwić.

      No i Blaisik nasz 💜💜
      Uwielbiam go i jego poczucie humoru maksymalnie. Akcja ze 'stalkingiem' zdominowała wszystko, kocham.
      Tylko, że ten...
      Nie chcę tego mówić, ale chyba muszę.
      Mam złe przeczucia co do Blaise'a też.
      Wiem, wiem, jest to maksymalnie dziwne, ale oni wszyscy są jacyś pie*dolnięci haha. Chociaż podoba mi się perspektywa spotkania Sonji i jej nowej love, ach.

      Dobra, dzisiaj też jestem bez sensu, więc kończę. Kocham Ciebie i do następnego, buzi.

      Twój demon,
      Kasix.

      Delete
  3. Hej kochana :*

    Bardzo niecierpliwie czekałam, aż dodasz nową perełkę i cieszę się, że coś się pojawiło. Nie wiem co nie podoba Ci się w tym fantastycznym rozdziale, jak zwykle jesteś wobec siebie zbyt krytyczna.

    Mamy 'nieproszonego gościa', czyli naszego Blaise'a i myślę, że mimo wszystko Sonja ucieszyła się na jego widok. Nie spodziewałam się, że gdzieś ją zaprosi, a tutaj proszę. Fantastycznie się między nimi układa jak narazie, mam nadzieję, że będzie tylko lepiej!

    Mama głównej bohaterki musiała wybadać sytuację, haha. Bardzo podejrzliwie potraktowała 'przyjaciela' Sonji, jednak chyba jej się nie dziwię... Sądząc po wydarzeniach z ostatniego rozdziału, to dziewczyna jest po przejściach.

    No proszę, Malcolm 'Coli' przyjechał do rodzinnego domu. Swoją drogą niezłe zdrobnienie.
    Zaskoczyło mnie to, jak dobry kontakt ma chłopak z matką. W porównaniu do Sonji, to niebo i ziemia.

    Czekam bardzo niecierpliwie na kolejny wspaniały rozdział! No i mam nadzieję, że twój urlop zdrowotny przyniesie pozytywne efekty.

    Fall :*

    ReplyDelete
  4. Cześć misiu!

    Dzisiaj sobie nawet nie zajmuję, ten wspaniały rozdział zasługuje na komentarz od razu. Historia super się rozwija i dzieje się coraz więcej. Uwielbiam to opowiadanie!

    Zacznę od tego, że bardzo mnie cieszy powrót Malcolma, naszego słodziaka. Szkoda mi Sonji, czuje się oszukana przez brata. Oczekiwała jego przyjazdu, bo był jedyną osobą, która ją rozumie, a na miejscu okazało się, że jej brat ma nieco inną postawę.
    Mam nadzieję, że szybko się pogodzą :'(

    Blaise odwiedził pannę Venti, robi się gorąco. Umówili się na randkę aa! Nie mogę doczekać się ich spotkania i liczę, że opiszesz je ze szczegółami w następnym rozdziale.

    Love, Kicia

    ReplyDelete
  5. zajmuje

    całusy, agatka

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hejka mopsie,

      Rozdziału nie było tak długo, że naprawdę zdążyłam się stęsknić za Tobą i tym zajebistym opowiadaniem. W rozdziale siódmym przeszłaś samą siebie i niesamowicie zirytowałaś mnie tyloma tajemnicami, niejasnościami. Przez to ciągle układam własne (najprawdopodobniej pozbawione sensu) teorie na temat tego kto, co, gdzie, jak i dlaczego. Mam nadzieję, że odpowiesz na wszystkie trapiące mnie pytania w kilku najbliższych rozdziałach i rzecz jasna, nie oszczędzisz sobie przy tym zwrotów akcji i nieszablonowego myślenia, co masz w zwyczaju. Za to uwielbiam Ciebie i to wspaniałe opowiadanie.
      Zacznę może od tego, że nie chcę widzieć na tym blogu takich długich przerw między rozdziałami. Miesiąc (!) to stanowczo za długo. Stęskniłam się potwornie i uwierz, że wyczekiwałam rozdziału codziennie (stąd tyle wyświetleń). Dlatego błagam Ciebie Ado, publikuj częściej, bo inaczej Agata dostanie na głowę.
      Sto tysięcy całusów ode mnie za długość rozdziału. I mówisz, że był jeszcze dłuższy? Jezu, dziewczyno, uwielbiam Cię. Zazwyczaj tak długie rozdziały są monotonne i nie chce mi się tego czytać, ale u Ciebie to zupełnie co innego. Z każdym zdaniem chcę tylko więcej i więcej. Masz w sobie to coś nanana.
      Tyle to się dawno nie działo. Blaise, Malcolm, kłótnia, matka, jeny. Sporo tego i każde ciągnie za sobą tajemnice. Nie wiem, czy kiedykolwiek odnajdę się w tym opowiadaniu. Ale spokojnie, to mi się podoba i nie waż się niczego zmieniać. Nie mogę narzekać na nic w tym opowiadaniu, serio. Uwielbiam czytać o perypetiach naszej (popapranej) rodzinki. Są tacy zabawni. W dodatku Ty opisujesz to wszystko w taki zajebisty sposób i dorzucasz słowa, które tworzą spójną całość. No tak świetnie mi się to czyta… Czy tylko mi? Nie sądzę.
      Zaskoczyłaś mnie i to cholernie z tym Blaise’m. Ja naprawdę była przekonana, że już ją wystalkował, a tu taka niespodzianka. Cieszę się, że nie jest wariatem. Nie powiedziałabym w życiu, że on może przylecieć do MALCOLMA. Właśnie takie zwroty akcji u Ciebie uwielbiam. No i umówili się na wieczór, tyle wygrać. Czekam na opis tej ich ‘randeczki’.
      Zdziwiłam się też bardzo więzią Malcolma z matką. Byłam święcie przekonana, że kiedy on już przyleci, to po to, aby wesprzeć Sonję w nienawiści do matki (ona najwidoczniej myślała tak samo). Dziwi mnie to, nie posądziłabym Coliego o takie coś. Sonja słusznie może czuć się zdradzona, ponieważ z tego co mi wiadomo, jej brat nie wykazywał jakiejś nadzwyczajnej miłości do matki w towarzystwie siostry. Niech jakoś to naprawi lepiej.
      Kochanie, będę czekać na rozdział do weekendu i ja naprawdę mam nadzieję, że on się pojawi. Może piątek? Co Ty na to, hm? Fajnie by było, umilisz nam wszystkim weekend. Kocham Ciebie, do następnego. I SZYBKIEGO POWROTU DO ZDRÓWKA!

      Całusy, Agatka

      Delete
  6. Ajjj! Tym razem naprawdę postaram się wrócić!
    <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Cześć!
      Wracam i tym razem zdecydowanie szybciej niż poprzednio, hah. Btw, możesz zerknąć pod poprzedni rozdział, gdzie zostawiłam kilka literek.
      Rozdział wyszedł Ci naprawdę dobrze. Zachowania, które w nim opisałaś wydały mi się dosyć specyficzne. Szczególnie Sonji. Dlaczego tak nagle przybrała taką postawę? To niezwykle zastanawiające, zwłaszcza, że sama do końca tego nie rozumiała.
      No i jeszcze Malcolm. No gościu, ogarnij się!
      Spotkanie Blaise i Sonji było nieziemskie XD. Może zaśmiałam się tylko w duszy, ale no ubaw miałam niemały.
      Życzę Ci duuużo zdrówka! I weny oczywiście ;D.
      Czekam na następny rozdział <3
      Tulę,
      Shoshano.

      Delete
  7. Wyjaśniło się niespodziewane pojawienie w rodzinnym domu Sonji. To jednak nie dla niej pofatygować się tyle tysięcy kilometrów, a dla jej brata. Przynajmniej okazało się, że nie jest stalkerem. 😂 W dodatku koniec końców i tak umówił się z Sonją na wieczór, co może być całkiem ciekawym wydarzeniem.
    Zaskoczyła mnie tylko dziwna reakcja Anji i jej nieufność w stosunku do Bleisa. Nie dość, że była strasznie wścibska to w dodatku wyraźnie miałaby coś przeciwko, gdyby spotykał się z jej córką. Nie rozumiem tylko dlaczego Sonja nie może się z kimś spotykać. Jest w końcu dorosła.
    Pojawił się także długo wyczekiwany Malcolm. Zaskoczyło mnie jego ciepłe i bardzo wylewne powitanie z Anją. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Nic więc dziwnego, że Sonja poczuła się urażona i dotknięta. W końcu każdy wie, jakie ma relacje z ich matką. A sam Malcolm także dotychczas nie wykazywał przesadnej więzi z rodzicami. Strasznie to wszystko tajemnicze...
    Dlatego już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, aby poznać kolejne części tej układanki. 😊

    ReplyDelete
  8. Kochanie, wrócę tutaj za chwilkę!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Witaj kochana!

      Nienawidzę niedziel, więc dziękuję Ci, że mi ją umiliłaś. Od razu poprawił mi się humor.


      Zacznę może od tego, że to mój nowy ulubiony rozdział. Tyle się w nim dzieje, a do tego jest mega klimatyczny. Poradziłaś sobie świetnie i myślę, że nikt nie gniewa się za Twoją zwłokę. Czasem pisanie wymaga czasu, a na takie cudo jak to wyżej, warto czekać.

      Fragment, gdy Sonja wyzywa Blaise'a jest wspaniały, haha. Napadła na niego oburzona, jakby nie wiadomo co jej zrobił, a tu taka niespodzianka. On wcale nie przyjechał do niej, lecz do Malcolma, padłam. Biedna Sonja...

      W ogóle w tym rozdziale strasznie mi jej szkoda. Każdy sprawia jej przykrość, jednak największym zaskoczeniem jest tutaj Malcolm. Nie posądziłabym go o takie wspaniałe relacje z matką. Z jednej strony to fajne i w ogóle, ale Sonje bardzi to zabolało i obawiam się, że ma to głębsze dno.

      No i wreszcie ma dojść do spotkania głównych bohaterów. Cieszę się na to jak cholera i chcę mieć w kolejnym rozdziale wszystko szczegółowo opisane. Błagam, nie zawiedź mnie!

      Nath.

      Delete
  9. Relacje Sońji z mamą nadal fatalne i nie wiem czy moge oczekiwać, że kiedyś się zmienią...
    Wyjaśniło się pojawienie Bleisa 🙊 spodziewałam się właśnie stalkingu tak jak Sońja hahaha a tu niespodzianka
    Malcolm awans? Malcolm i jego relacje z mamą, wow...

    ReplyDelete
  10. Replies
    1. Witaj! Dzisiaj przychodzę tylko na chwilke, aby wyrazić opinię o tym cudnym rozdziale. Podoba mi się chyba najbardziej jak do tej pory i oby tak dalej. Lubię jak tyle się dzieje.
      Sonja ma sprzeczkę z bratem, niedobrze. Nienawidzę kłócić się z bliskimi i ona na dłuższą metę chyba też tego nie polubi. Ale na szczęście umówiła się na randkę z Blaisem, wspaniale. Oni bardzo do siebie pasują i fajnie, że on w końcu ją gdzieś zaprosił. Czekam na next <3

      Delete
  11. Świetny rozdział <3
    Z resztą to nic nowego. Uwielbiam to opowiadanie i tą akcję, która się super rozwija.
    Malcolm i Sonja mają kłótnię. Tego się nie spodziewałam. Ciekawi mnie kiedy wreszcie się pogodzą, bo szczerze mówiąc lubię czytać o ich wspaniałych relacjach.

    Czekam na kolejny :*
    Cysia <3

    ReplyDelete
  12. Witaj.
    Wybacz mi, że zjawiam się z komentarzem dopiero teraz, jednak podobnie jak większość nastolatków w roku szkolnym, mam mnóstwo obowiązków. Na szczęście weekend zbliża się wielkimi krokami, co oznacza odrobinę spokoju i odpoczynku. No i oczywiście mnóstwo nauki… Jednak to rozmowa na inny temat.
    Moja droga, rozdział jest rewelacyjny. Naprawdę Ci wyszedł i już jestem jego ogromną zwolenniczką. Podobnie jak całego Twojego opowiadania. Szczerze nie spodziewałam się kiedykolwiek kłótni naszego rodzeństwa, a tutaj niespodzianka. Może bardziej niż ‘kłótnia’ pasuje tutaj określenie ‘sprzeczka’, jednak wiesz co mam na myśli. Tym razem stanę po stronie Sonji, bowiem całkowicie ją popieram. Malcolm, nie zważając na to jak uwielbia własną matkę, zachował się w stosunku do siostry niegrzecznie i ma ona prawo czuć się zdradzona, zawiedziona, czy najzwyczajniej w świecie zła.
    Pan Atlantis jak zwykle zaskakuje. Byłam przekonana, że zakończenie poprzedniego rozdziału, tym samym wizyta Blaise’a w domu Sonji, jest zwykłym snem, czy marzeniem. Co prawda bardzo realistycznie przedstawiłaś tę sytuację, jednak nie pomyślałabym, że mężczyzna pofatyguje się na drugi koniec świata, by się z nią zobaczyć (a bliżej mówiąc z jej bratem, choć osobiście mam co do tego nieco inne zdanie). To w końcu kawał drogi.
    Kochana, zakończę ten komentarz, bowiem mam stos pracy domowej obok siebie i niestety muszę się tym zająć. Mam nadzieję, że nowy ekscytujący rozdział pojawi się jak najszybciej.
    Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  13. A ja z kolei zupełnie nie rozumiem zachowania Sonji. Za co ona się gniewa? Moim zdaniem zupełnie nie ma podstaw.

    Mogło zaboleć ją to, że brat ma taki świetny kontakt ze znienawidzoną przez nią matką, jednak to nadal bardzo egoistyczne. Nie powinna wymagać, że cały świat będzie po jej stronie, bo ona kogoś 'nie lubi'. Obraża się na brata, przywołując jakieś pozbawione sensu powody, na co Malcolm czuje się całkowicie bezradny. I wcale mu się nie dziwię, co on może począć?

    Matka miała rację, Sonja momentami zachowuje się jak księżniczka i myśli tylko o sobie. A w końcu nie jest pępkiem świata. Mam nadzieję, że dziewczyna w końcu przejrzy na oczy i nie będzie wywoływać sprzeczek, ze względu na swoje widzimisię.

    Nie zrozum mnie źle, uwielbiam to opowiadanie, a ten rozdział jest zaskakujący. To tylko moja opinia.

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    ReplyDelete
  14. Replies
    1. Cześć kochana <3
      Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku. Przepraszam z góry za to, że dopiero komentuje, ale nie miałam w tygodniu czasu wejść na blogger. Także przejdźmy do rzeczy ^^
      Rozdział - cudo!
      Co rozdział myślę sobie, że to mój ulubiony, bo każdy jest lepszy od kolejnego. Zakochałam się w twoim stylu pisania i już się mnie nie pozbędziesz.
      Nie wierzę, że Malcolm i Sonja się pokłócili, bo sprawiali wrażenie takiego idealnego rodzeństwa. No ale pozory często mylą. Jestem ciekawa kiedy się pogodzą oraz czy w ogóle.
      Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw jeśli chodzi o Blaisa. Ładne rzeczy.
      Ale się bardzo cieszę, że wreszcie gdzieś się umówili z Sonją, więc super. Aha, no i pogratulować Malcolmowi awansu.

      Pozdrawiam <3

      Delete
  15. Cudowny rozdział. Obawiam się jedynie jakiegoś spisku między Malcolmem, a ich matką, po przeczytaniu całości.
    Czekam na kolejny, pozdrawiam.

    ReplyDelete

layout by oreuis